Nowy Świętów / Deutsch-Wette - Pomnik milicjantki zabitej w 1945 r. przy Nowym Świętowie
ralf - 2019-01-10, 15:23 Temat postu: Pomnik milicjantki zabitej w 1945 r. przy Nowym Świętowie Na odcinku drogi wojewódzkiej nr 411, pomiędzy Nowym Świętowem a Bodzanowem, przy zachodnim skraju jezdni, pomiędzy dwoma wiekowymi dębami, znajduje się płyta pamiątkowa poświęcona 19-letniej Alicji Zduńczyk, milicjantce pracującej w Nysie w Sekcji Śledczej na stanowisku maszynistki-biuralistki. Funkcjonariuszka została zastrzelona podczas pełnienia obowiązków służbowych w sierpniu 1945 r. Na płycie umieszczono napis:
"W DNIU 5.VIII.1945 r.
TU ZGINĘŁA BOHATERSKĄ ŚMIERCIĄ
PODCZAS PEŁNIENIA
OBOWIĄZKÓW SŁUŻBOWYCH
ALICJA ZDUŃCZYK
UR. 2.VI.1926 r. W WARSZAWIE
CZEŚĆ JEJ PAMIĘCI
TABLICĘ TĘ W XX ROCZNICĘ POWSTANIA P.R.L.
W HOŁDZIE FUNKCJONARIUSZOWI M.O.
UFUNDOWALI KOLEDZY K.P.M.O. NYSA
NYSA dn. 7.X.1964 r."
Okoliczności tego tragicznego wydarzenia podaje Krystyna Dubiel w swoim artykule pt. "Zapomniane mogiły", który ukazał się na stronie www.motonysa.pl w dniu 16.XI.2009 r.: "... tylko nieliczni pamiętają tragiczną historię dziewiętnastoletniej milicjantki z Nysy. Nazywała się Alicja Zduńczyk i od kilku zaledwie miesięcy była funkcjonariuszką ówczesnej milicji. Sierpniowego dnia została wysłana z meldunkiem do Głuchołaz. Dla młodej dziewczyny przewiezienie rowerem rozkazu mogło być przyjemną wycieczką. Mogło, ale na drodze spotkała furmankę z rosyjskimi żołnierzami. Czy chcieli się zabawić czy zabrać rower, tego nie wiadomo. Została zastrzelona i pochowana przy drodze. Oficjalna wersja głosiła, że zginęła z rąk szabrowników. Tylko dlaczego sprawa została wyciszona i dlaczego pochowano ją w miejscu, gdzie zginęła przy drodze? Przecież na nyskim cmentarzu jest pomnik milicjanta, który zginął tragicznie zaraz po wojnie. Dopiero w 1964 roku, kiedy "opieka radziecka" nieco osłabła, koledzy z KPMO ufundowali jej pomnik".
Na stronie www.glucholazyonline.com podano, że "zastrzelenie policjantki spotkało się z gwałtowną reakcją stacjonujących wówczas w Nowym Świętowie żołnierzy polskich, których od samosądu na sowietach powstrzymali oficerowie".
ralf - 2022-10-01, 13:40
Zamieszczam fragment artykułu pt. „Zginęła bohaterską śmiercią”, który ukazał się w czasopiśmie pt. "Życie Głuchołaz" nr 11(28) z dn. 1.VI.1993 r., w którym mieszkanka Nowego Świętowa - pani Franciszka Pasiecznik opowiada o incydencie, w którym zginęła Alicja Zduńczyk:
„5 sierpnia 1945 r. w dniu zdarzenia odprowadzałam przybyłą do Nowego Świętowa koleżankę, która przyjechała z prelekcją i zapewnieniem, że wszyscy ci, których Ruscy wywieźli na Sybir wrócą do swych rodzin, tu na Ziemie Odzyskane. Przed nami w pewnej odległości szli - Alicja Zduńczyk i jej narzeczony. Było pod górę, prowadzili rowery. W ich kierunku zbliżało się dwóch ruskich oficerów - lejtnantów. Mieli bujne czupryny, tacy dziobaci Gruzini. Panie, to była ciemnota, dla nich rower to szczyt techniki, czegoś takiego w życiu nie widzieli. Chcieli im te rowery zabrać, dlatego zaczęli strzelać. Trafili Alicję Zduńczyk, upadła. Potem zaczęli strzelać do nas - mnie trafili w udo, ranna została też moja koleżanka - prelegentka. Widziałam jak narzeczony rannej zatrzymał samochód, który tamtędy przejeżdżał aby odwiózł ją do szpitala. Pijanych ruskich oficerów zatrzymało nasze wojsko, bili ich, a potem przekazali ruskiej komendanturze. Mnie odwieziono do szpitala w Nysie. Kiedy się tam znalazłam, ciężko ranna milicjantka zmarła od odniesionych ran. Miała wielki pogrzeb, z orkiestrą. Swoje rany postrzałowe leczyłam przez pół roku. W czterdziestym piątym w listopadzie przyjechali na grób córki jej rodzice z Warszawy. Mieli jeszcze jedną córkę. Pytali jak było, co się zdarzyło, opowiedziałam im co widziałam. Do dziś dokuczają mi choroby, człowiek już stary, a poza tym boli mnie noga, blizna po ranie postrzałowej pozostała na zawsze.”
franciszek jan - 2022-10-06, 10:32
Dobrze jest poznać prawdę, nawet po latach. Dwadzieścia lat po tych wydarzeniach byłem w drużynie harcerskiej MSR, której patronką była właśnie Alicja Zduńczyk. Nie muszę chyba pisać, że wersja o tych zdarzeniach, którą nam wtedy "sprzedano" różniła się znacznie.
MP - 2023-03-25, 22:44
No i znalazłem. Przeczesując internet natknąłem się na Forum Historii Nysy, na którym odnalazłem informację o pomniku Alicji Zduńczyk. Otóż Alicja Zduńczyk to moja Ciocia, a właściwie kuzynka mojego Taty. Od dawna słyszałem historię, którą opowiadała mi Babcia i Tato. Dodam kilka szczegółów, jakie udało mi się ustalić.
Alicja Zduńczyk mieszkała w Warszawie. Po upadku Powstania Warszawskiego została wysłana na roboty przymusowe do Nysy. To niewyobrażalne - po opuszczeniu doszczętnie zniszczonego miasta, a właściwie ruin jakie zostały z Warszawy po Powstaniu znalazła się w mieście, które również było w ogniu walk. Szczęście jednak sprzyjało i Alicja przeżyła. Po zajęciu miasta przez Armię Czerwoną chciała natychmiast wrócić do rodziny do Warszawy. Z tego co udało mi się ustalić Alicja zdała tzw. małą maturę i znała język niemiecki. I tutaj zaczynają się wątpliwości. Z rodzinnych informacji wiem, że nie pozwolono jej opuścić Nysy z racji znajomości języka i nakazano pozostać zlecając jej pracę w Polskiej Administracji jaka powstała w mieście. Z niedowierzaniem przeczytałem o "polskiej milicjantce". Nikt tego w rodzinie nie potwierdzał. Zabroniono wyjechać i tyle. Z pewnością nie były to czasy kiedy można było sobie wybierać co się chce robić. Może pomylono bądź nadinterpretowano tę pracę w administracji określając ją jako... No cóż takie były czasy. Babcia wspominała, że Alicja natknęła się na grupę pijanych rosjan zabawiających się strzelaniem na wiwat. Tutaj dowiaduję się o rowerach, które mogły być przyczyną tragedii. Dzisiaj nikt już tego nie ustali. Wiem, że Mama Alicji do końca życia nie mogła pogodzić się z losem. Pisała listy domagające się surowego ukarania sprawcy do Bieruta i Stalina (sic!) Nic nie pomogło, a być może zaszkodziło, bo młodsza siostra Alicji - Sylwia nie mogła się dostać na wymarzone studia architektury podając jako powód pochodzenie burżuazyjne. Mama Alicji do końca życia wyłączała telewizor bądź wychodziła z pokoju jak tylko pokazywano rosjan!
Bardzo się cieszę, że dzięki Waszemu Forum odnalazłem tą historię. Wkrótce wybiorę się z Tatą na to miejsce. W końcu spotka się z kuzynką po 78 latach!
|
|
|