Wspomnienia - Ogród nad kanałem / fosą miejską
ralf - 2019-07-31, 06:12 Temat postu: Ogród nad kanałem / fosą miejską Zamieszczam artykuł pt. "Der Garten an der Umflut" ("Ogród nad kanałem / fosą miejską"), którego autorką jest Erika Dieling (z d. Becke). Opracowanie ukazało się w czasopiśmie „Neisser Heimatblatt” nr 283 z kwietnia 2017 r., wydawanym przez Nyskie Stowarzyszenie Regionalno-Kulturalne (Neisser Kultur- und Heimatbund e.V.) w Hildesheim w Niemczech. Tekst z języka niemieckiego przetłumaczyła Aleksandra Narewska.
W naszej oficynie na ulicy Bielawskiej (Bielstrasse) mieszkała Pani Adler ze swoją rodziną. Pani Adler była jedną z tych porządnych, rozważnych kobiet, które wszystko wiedziały. Pewnego razu powiedziała do mojej mamy: "Pani Becke, w sklepie u Platzek & Konietzky (sklep specjalistyczny z odzieżą męską na ulicy Celnej) są płaszcze dziecięce. Niech Pani kupi jeden dla Eriki". Mama odpowiedziała niepewnie : "Przecież oni nie mają ubrań dla dziewczynek". "Ale to nic!" - odpowiedziała Pani Adler "to zapnie guziki z drugiej strony!". I tak właśnie było. Dostałam piękny zielony płaszcz z lodenu z kapturem, a że był to płaszcz chłopięcy nikt nie zauważył!
Innego razu powiedziała: "Pani Becke, miasto rozdaje nad kanałem parcele do ogrodów. Jeśli chce Pani ogródek niech się Pani zgłosi. Ja też jedną dostałam" - Mama faktycznie dostała zgodę, aby stworzyć ogród z łąki, która została podzielona na 10 parceli i pasy o długości każdorazowo 50 metrów i 10 metrów szerokości. Łąka ta leżała na obszarach zalewowych dzis. ulicy Bolesława Prusa - w świetnej nyskiej okolicy. Działki willowe nadzianych mieszkańców Nysy graniczyły z tą łąką.
Dla mojej mamy było ciężkie i mozolne zadanie przekształcić tą łąkę w ogród, ponieważ najpierw należało wyrównać łopatą darnie trawy a następnie przekopać twardą ziemię. Właściwym problemem przy tej przeróbce było jednak to, że nie było wody dla tego nowego obiektu ogrodowego, aby móc podlewać warzywa. , "Tak" – powiedziała Pani Adler - "trzeba przynieść wodę z kanału". Nie pozostało nic innego jak tylko przytaszczyć wodę do podlewania w konewce i we wiadrze z daleko odległego kanału.
Ale nasza mama nie narzekała! Cieszyła się, że znów mogła mieć ogródek i dużo zyskaliśmy gdy nasz ojciec zbudował drewnianą ławkę, tak aby mógł zamknąć w niej wszystkie przyrządy ogrodowe i konewkę – nie było płotów by oddzielić od siebie poszczególne parcele. Ogrody były całkowicie otwarte od strony ulicy i mieliśmy nadzieję, że w lecie będą również jakieś zbiory. I rzeczywiście były to bardzo obfite zbiory, ze wszystkiego co zostało zasadzone. Rośliny dojrzewały okazale, zwłaszcza że my dzieci wychodziliśmy z szuflą i miotłą po obornik: końskie łajna , których nie brakowało na ulicy były zbierane do wiadereczka i dodawane do nieurodzajnej ziemi – aby odstraszyć żarłoczne ptaki na długich laskach dyndały cienkie czarne kocie twarze z dużymi oczami z bakelitu które śmiesznie huśtały się tu i tam na wietrze i przypuszczalnie odstraszały ciekawe ptaki, bo żaden z owoców nie był nadgryziony.
Trud mamy opłacił się, ponieważ gdy w letnie wieczory często wracała do domu z ogrodu musiała pchać rower, bo był cały zapakowany bogactwem zbiorów, koszyki były przymocowane do kierownicy i do bagażnika. Mimo swojego zmęczenia była szczęśliwa i zadowolona gdy truskawki, rabarbar, groszek i fasola, pomidory, kalarepa, marchew i rzodkiewka, ogórki i zioła wydzielały świeży zapach. Praca w ogrodzie zawsze sprawiała jej dużo radości. Na "straty" nie mogliśmy narzekać. Nigdy nic nie skradziono! Jednakże plony ogrodu znacznie wzbogaciły nasz miejski, tygodniowy jadłospis.
Kanał dodawał naturze szczególnego uroku dzięki swoim bagnom, ponieważ w lecie rechotały tam żaby a w zimie zamarznięty był wybiegiem do jazdy na sankach dla wielu rodzin w parku miejskim. Należał on do zimowych miejsc zabawy dzieci, które przychodziły tu ze swoimi sankami.Tylko przez kilka lat mogliśmy cieszyć się naszym ogrodem, ponieważ nadszedł koniec wojny a co za tym idzie utrata naszej ojczyzny - straciliśmy wszystko co było nam drogie i co kochaliśmy.
To wszystko działo się tak dawno i mimo to wciąż wspominam naszą nyską ojczyznę. Wspominam również ogródek za kanałem w którym rosło wszystko tylko brakowało tam wody.
|
|
|