To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Historii Nysy
Serwis społecznościowy poświęcony historii miasta Nysa

Stara wieża ratuszowa - "Wieża nyskiego ratusza - duma nas wszystkich"

ralf - 2017-11-21, 21:23
Temat postu: "Wieża nyskiego ratusza - duma nas wszystkich"
Autorka opowiadania: Grete Hoffmann


Wieża nyskiego ratusza - duma nas wszystkich

"Jak się dowiedziałam, w Nysie wysadzono w powietrze pozostałą część dawnego ratusza, a plac na którym stał on od 1499 roku pozostał pusty. Byłam bardzo smutna, gdy się o tym dowiedziałam, lecz zniesiono ostatecznie pozostałą część dumnej budowli. Jednak dla nas - starych Nysan, żyje on w dalszym ciągu w naszej pamięci. Tak, że kiedy jeszcze przyjeżdżamy w odwiedziny do naszego miasta, co zdarza się tak często, wtedy stajemy na Rynku, spoglądamy na niego i wysłuchujemy kuranta zegara z wieży, który wskazywał nam czas i godziny. Jakże zrobiło się niepokojąco, gdy pewnego razu w czasie wojny zamilkł on na pewien czas. Nadeszło wtedy niebezpieczeństwo, podczas którego my wraz ze wszystkimi dzwonami, także tymi tam na górze, przepadliśmy. Dziękować należy jedynie dzielnemu murarzowi Schubertowi, który pozostał przy nas. Jakże było się szczęśliwym, gdy nad miastem rozniosło się znów dobrze znane uderzenie (dzwonu) na godzinę.

Tak, stoimy i spoglądamy na wieżę, koniec XV wieku, powstałą dzięki trosce i ofiarności mieszczan. Wtedy nie było jeszcze miejskiego obserwatorium. Wieża była więc punktem centralnym miasta w samym Rynku, i spoglądała w dół, na inne wieże jak i na dachy i fasady kamienic mieszczańskich, które o wiele przewyższała. Zbliżając się do miasta, obojętnie z jakiego kierunku, wieża ratusza zawsze dominuje nad jego piękną panoramą.

We wnętrzu tej wieży trzeba wspiąć się po wielu stopniach, na końcu po wąskiej drabince, by móc otworzyć drzwiczki na zewnątrz i uświadomić sobie tę prawdziwą wysokość. Kiedy stoi się na platformie, która przez Nysan nazywana została "Kränzel", jest się zaskoczonym niesamowitym widokiem zarówno w dal, jak i obszaru miasta. Na północnym horyzoncie widać wieżę kościoła w Goświnowicach (Giessmannsdorf), dalej za wzgórzem - Otmuchów i błyszczącą powierzchnię wody jeziora (otmuchowskiego-przyp. Jimmi). Na południu Podkamień (Steinberg) i niebieskie szczyty Sudetów; na południowym-wschodzie białą wieżę kościoła w Wierzbięcicach (Oppersdorf), a w koło również całe mnóstwo wsi i zielonych krajobrazów przeciętych przez rzeki Nysę i Białą. Następnie widok w głębi. Ludzie spacerujący po rynku wyglądają na takich malutkich; jak zabawki niemal wyglądają kolorowe stragany pań z warzywami i kosze owocowe z placu starej wagi. Pozdrawiamy stąd kościół św. Jakuba, dzwonnicę i wszystkie inne wieże.

Jakże zmieniają się przeżycia, gdy wejdzie się na szczyt wieży wieczorem. Wtedy zapadający mrok spowija okolicę i tylko poszczególne jasne światełka pomagają nam ustalić miejsce położenia - na przykład dworca w Goświnowicach. Tu i tam ruchome "gwiazdki" samochodów przejeżdżających przez okolicę. My - starzy wędrowcy często wspinamy się późnym wieczorem na szczyt wieży. Po tym jak przejdziemy "Kränzel", rozbrzmiewają instrumenty i śpiewamy nasze piękne, stare pieśni ludowe nad śpiącym już miastem. Najpiękniej jest, gdy możemy być na szczycie w czasie nocy sylwestrowej, wtedy gdy kurant dzwonów z kościołów zapada nad dachami.

W dawnych czasach, gdy technika nie zdominowała jeszcze świata, wieża ratusza wypełniała ważne zadanie. W pewnym starym rozporządzeniu pożarniczym, które przechowywane było w archiwum, można było przeczytać, jakie obowiązki należały do wartownika. Stanowisko wartownika z wieży znajdowało się na najwyższym piętrze i stąd musiał raz na pół godziny wspinać się na samą górę, skąd przeglądał okolicę, czy aby nie dzieje się coś podejrzanego. Kiedy spostrzegał wznoszący się gdziekolwiek dym, który przypuszczalnie mógł stać się pożarem, musiał machać chorągwią w kierunku pożaru. W obrębie "mili zapowiedniej"* - wymachiwał białą chorągwią, poza tym obszarem taką samą, lecz koloru czerwonego. Po tym, przy pomocy tuby musiał o wszystkim meldować wartownikowi policji, który znajdował się tuż pod wieżą. Dlatego nazwano placyk przed starym ratuszem "Przy głównej warcie". Nawiasem mówiąc, ta długa tuba była przechowywana w muzeum. Gdy wartownik z wieży odkrywał pożar nocą, musiał błysnąć rozpaloną latarnią; poza obszarem 'mili zapowiedniej' odpowiednio dwa razy. Zawód wartownika należał do bardzo odpowiedzialnych. Dlatego pewnego razu zarzucono mu winę, gdy w wyniku pożaru większa część Jędrzychowa (Heidersdorf) stanęła w płomieniach. W archiwum czytałam akty oskarżenia. Tam relacjonował on, że podczas swojej porannej służby nie wykrył pożaru, z powodu wystąpienia gęstej mgły w dolinie rzeki Nysy, a poza tym w mroku styczniowego poranka niewiele było widać. Pół godziny później zauważył, że w kierunku północnym unosi się dym, z którego mogą powstać płomienie. Z powodu zbyt późnej reakcji straży pożarnej, nie było już czego ratować. Jednak wartownik z wieży ratusza nie został ukarany.

Tymczasem z biegiem lat, od ostatniej renowacji w 1844r. wieża ratusza odniosła widoczne już uszkodzenia. Po długich staraniach właściwych urzędników wydano w końcu zezwolenie na gruntowną renowację. Samochody całe wyładowane: belkami, deskami, słupami itd. przejechały i rozpoczęło się uzbrajanie, nad którym pieczę objął murarz Schubert. Na parterze starego ratusza Ob. Reg. Baurat Dr Fiebiger obejmujący kierownictwo nad pracami renowacyjnymi ustanowił swoje biuro budowlane. Działo się to jesienią 1934r. Pracownia konserwatorów została rozstawiona na małym placu obok hali miejskiej (Die Stadthalle- mieściła się ona w potężnej, nieistniejącej obecnie części ratusza). I słychać było jedynie stukot dłut i młotków za tymi ścianami. Sztukaterie posiadające ubytki wynikające z wietrzenia zostały uzupełnione i wszystko powstało na nowo, zgodnie ze starymi wizerunkami. Maswerki, sterczyny, kwiatony i nowo zaprojektowane żygacze. Niekiedy mogłam przez okno archiwum podglądać gotowe już owoce pracy, jednak pracownia konserwatorów była dla mnie niedostępna. Tak skrzętnie pracowano przez dwa lata.

Później prace doszły już tak daleko, że w listopadzie 1936r. można było rozebrać rusztowania. Wtedy mogłam wreszcie wejść na górę, oczywiście dopiero po tym, jak podpisałam revers, że robię to na własną odpowiedzialność i ponoszę samodzielnie konsekwencje tych niebezpiecznych czynów. Następnie Dr Fiebiger poprowadził mnie od strony ulicy Sukienniczej (niem. Tuchgasse), poprzez wiele stopni i drabin aż do galerii. Nie można było bowiem używać schodów wewnątrz wieży, ponieważ belki użyte do rusztowań, przeprowadzone zostały przez okienka.

Stałam tam więc nad całą tą galerią maswerków. Po tym jak przechodziłam przez kolejne deski i słupki, robiłam jedno zdjęcie po drugim. Spotkałam tam również pana Fedora Rassmanna z jego dużym aparatem i pomagaliśmy sobie wzajemnie. Wspominam wciąż pewnego dużego owada, który nie chciał odlecieć z rzygacza. Odstraszaliśmy go, lecz on wolał zostać uwieczniony na zdjęciu. I został on faktycznie utrwalony na tygrysie(rzygaczu) w formie małej, czarnej plamy. Później wspinałam się na rusztowania już prawie każdego dnia, by móc sfotografować nowe elementy dekoracji. Z dnia na dzień wciąż coraz bardziej ubywało elementów rusztowania i drabinek, aż wszystko było wreszcie gotowe. Więc powstała cała seria zdjęć, których negatywy dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności uratowałam, a które dziś wciąż dają świadectwo piękna naszej wieży ratusza.

Stanął on więc w swojej wspaniałości, jak Fenix z popiołów, dając świadectwo niekończących się trudów i pracy wszystkich zaangażowanych. Nysa była dumna z tej drogocennej atrakcji, która z każdej ze stron, była jakby nieosiągalna. Widziałam wiele wież, nie tylko w Niemczech, lecz żadna nie była tak odważnie smukła, tak wbijająca się w niebo. Kiedy rozebrano hełm wieży znaleziono w jednej z blaszanych puszek następujący dokument: "Wydarzyło się w roku MCCCCLXXXXIX (1499) w poniedziałek, w dzień św. Erazma ten hełm został założony. Hans Kunzendorf, Ratsmann (radny) Niklas Neuwald, Andreas Kachendorf, Michel Stor, Lorenz Vetter, Michel Ungetüme, Schone (syn) Jakub und Peter Strom, und Erasmus Seidel, Stadschreiber (kronikarz miejski). Mentem sanctam spontaneam honorem deo et Patri liberationem. Murarz nazywał się Hanns Königenstein."

Również tym razem w hełmie wieży ratusza umieszczony został szczegółowy dokument, w którym poza Ob. Reg. Baurat Dr. Hans Georgiem Fiebigerem wypisano imiona i nazwiska wszystkich biorących udział w pracach, aż do ostatniego praktykanta, kończąc na dowódcy.

I tym samym żegnamy naszą dumę, niepowtarzalną i piękną atrakcję miasta Nysy, zachowując wieżę ratusza jedynie w naszej pamięci - tam skąd nikt nam jej nie zabierze."



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group