Stara wieża ratuszowa - Remont i renowacja wieży ratuszowej w latach 1934-1936
ralf - 2022-03-05, 18:20
Zdjęcia wieży ratuszowej po jej renowacji: figura burmistrza, "ośli grzbiet" oraz tarcza zegarowa.
ralf - 2023-11-08, 22:26
Wspomnienia Ingeborg Mehner – przedwojennej mieszkanki Nysy. Kobieta opublikowała je na łamach czasopisma "Neisser Heimatblatt" w 1968 roku. Wróciła pamięcią do połowy lat 30. i czasu remontu wieży ratuszowej. Miała wtedy 12 lat.
Moja babcia mieszkała w Rynku w kamienicy, w której mieścił się Dom Bankowy Gloger'a. Za każdym razem, gdy ją odwiedzałam, stawiałam krzesło pod oknem, wspinałam się i obserwowałam Rynek. Widziałam policjanta kierującego ruchem na rogu Berliner Strasse (dzis. ul. Krzywoustego), widziałam dorożki konne, a później taksówki zaparkowane przed sklepem z nasionami oraz sklepem jubilerskim Dalisch'a. Widziałam woźniców gawędzących i z lubością palących fajki, obserwowałam gołębie latające wokół Domu Wagi i dziobiące wszystko, co mogły złapać na Placu Defilad. Patrzyłam kto wchodzi i wychodzi z drogerii Braunert'a, kto kupuje nowy kapelusz u Christ'a lub kręci włosy u Wilde'a. Latem fontanna przed Domem Wagi była ulubionym placem zabaw dla dzieci. Nie mogę też zapomnieć o koncertach wojskowych w niedzielne popołudnia. Kiedy msza o godzinie 11:00 w kościele św. Jakuba dobiegała końca, wierni tłumnie przybywali na Plac Defilad. Starsi panowie stali blisko orkiestry wojskowej, a młodzi spacerowali. Poznało się tam wiele par, a wielu żołnierzy z nyskiego garnizonu poślubiło nyskie dziewczyny.
Z okna babci mogłam przede wszystkim zobaczyć wieżę ratuszową i to tuż przede mną. W zasadzie babcia nie potrzebowałaby zegara, ponieważ ten na wieży bił punktualnie co kwadrans. Wieża ratuszowa była częścią miasta i myślę, że wszyscy ją kochali, nie zdając sobie nawet z tego sprawy.
W latach 1934-36 wieża została całkowicie odnowiona. Mój ojciec pracował przy tym projekcie od pierwszego do ostatniego dnia i wiem, że był to dla niego mile spędzony czas. Współpraca wszystkich zaangażowanych w te roboty była bardzo udana, a każdy wkładał w pracę swe serce i duszę. Robotami kierował rządowy mistrz budowlany dr Fiebiger. Mój ojciec zawsze podkreślał, że był to "wspaniały kierownik i cudowny człowiek", dlatego wszyscy byli zadowoleni z tej pracy.
Aby odrestaurować wieżę, trzeba było otoczyć ją rusztowaniem. Szczególnie trudny podczas prac okazał się szczyt jej hełmu. Trzeba było zdjąć wiatrowskaz i właśnie do tej wymagającej dużo odwagi pracy zgłosił się na ochotnika mój ojciec – Franz Ziegan. Kiedy moja babcia wyjrzała przez okno, z przerażeniem zobaczyła swojego syna wspinającego się na szczyt wieży. Przybiegła do nas wściekła i zaczęła mocno wypominać mojej mamie, że na to pozwoliła. Okazało się jednak, że moja matka również o tym nie wiedziała. Tak się złożyło, że za swój bohaterski czyn ojciec musiał znosić surowe oskarżenia ze strony zarówno swojej matki, jak i żony. Tylko ja byłam zachwycona i dumna z niego.
Prace przy wieży trwały dwa lata. Ojciec przynosił ze sobą wiele anegdot na temat tego, co na przestrzeni tego czasu działo się na budowie. Było dużo śmiechu np. przy rzeźbie marudy (tzw. Meckerstein). Ojciec zawsze znajdował coś nowego do opowiedzenia.
Po zakończeniu prac odbyła się w sali ratusza wielka uroczystość. Podczas ceremonii przekazano klucz, a doktor Fiebiger wręczył swojemu nauczycielowi, konserwatorowi rządowemu dr Pick'owi (synowi producenta ogrodzeń drucianych Pick, na rogu ul. Celnej) honorowego drinka. Pozwolono mi uczestniczyć w tej ceremonii i wciąż pamiętam, jak bardzo byłam poruszona. Wszystkie cechy, które pracowały przy budowie wieży, recytowały swoje przypowiastki. Wciąż pamiętam, co powiedział mój ojciec i postaram się to tutaj napisać:
"Moim obowiązkiem była obsługa dźwigu na placu budowy. Zawsze byłem świadomy swojej odpowiedzialności i uważnie monitorowałem biegi w maszynie. Często otrzymywałem szczególnie ciężkie ładunki do wciągnięcia, ale zawsze dbałem o to, by dźwig pracował bezpiecznie i by uniknąć uszkodzeń. Cały materiał musiał nim zostać wciągnięty na górę. Oczywiście szczególną ostrożność należało zachować przy gotowych elementach architektonicznych, choćby przy rzygaczach, które zostały pięknie wykute przez kamieniarzy. Duże, ciężkie elementy często musiały być podciągane centymetr po centymetrze, bardzo powoli, tak by nie uszkodzić żadnego rogu czy krawędzi."
Potem nadeszła wielka katastrofa – wojna, zniszczenie, wysiedlenie.
Po wojnie mieszkałem z rodziną w Landau w Palatynacie, a moi rodzice w Westfalii, ale często nas odwiedzali. Przez przypadek dowiedzieliśmy się, że dr Fiebiger mieszka w Kaiserslautern (Palatynat) i zyskał tam dobrą reputację jako budowniczy. Wniósł ogromny wkład w odnowienie i upiększenie Kaiserslautern.
Kiedy mój ojciec był u nas, mój mąż zawiózł go do Kaiserslautern. Odwiedzili dra Fiebigera. Mąż opowiadał mi potem ze wzruszeniem, jak szczęśliwi byli ci dwaj staruszkowie, że znów się zobaczyli. Siedzieli jak stare dobre małżeństwo, trzymali się za ręce i uśmiechając się radośnie, opowiadali o cudownych chwilach, jakie przeżyli, pracując wspólnie podczas remontu wieży ratuszowej w Nysie.
Tłumaczenie i opracowanie: ralf
|
|
|