 |
Forum Historii Nysy
Serwis społecznościowy poświęcony historii miasta Nysa
|
"Mój bieg przez XX wiek" - Jan Krok-Paszkowski |
Autor |
Wiadomość |
ralf
Administrator

Dołączył: 07 Lis 2017 Posty: 3231 Skąd: Kraków
|
Wysłany: 2021-05-29, 21:29 "Mój bieg przez XX wiek" - Jan Krok-Paszkowski
|
|
|
Załączam do pobrania w pliku RAR fragment książki pt. "Mój bieg przez XX wiek", którą napisał Jan Krok-Paszkowski. Autor opisuje w niej własne przeżycia. Załączony fragment przedstawia jego pobyt w Nysie w 1945 r., w ostatnich miesiącach wojny.
Jan Krok-Paszkowski jest także autorem innej książki, w której również opisywane są jego przeżycia z Nysy, pt. „Bobuś żywy” (wyd. 1972 r.). Piszemy o niej TUTAJ.
Fragment książki pt. 'Mój bieg przez XX wiek'. Autor Jan Krok-Paszkowski.rar
|
Pobierz Plik ściągnięto 243 raz(y) 23,95 MB |
|
_________________ Zapraszam do: Muzeum w Nysie // Neisser Kultur- und Heimatbund e.V. |
|
|
|
 |
ralf
Administrator

Dołączył: 07 Lis 2017 Posty: 3231 Skąd: Kraków
|
Wysłany: 2025-01-30, 08:45
|
|
|
Dnia 2 grudnia 2006 roku, czyli niespełna rok przed śmiercią Jana Kroka-Paszkowskiego (zm. 23.X.2007), pani Małgorzata Brama, polska reżyserka filmowa, przeprowadziła z nim wywiad w Londynie, który po jakimś czasie został opublikowany na stronie powstałego w 2014 r. Archiwum Historii Mówionej. Rozmowa w paru miejscach dotyczyła wydarzeń, które rozgrywały się w Nysie. Cytuję poniżej owe fragmenty. Cały wywiad można przeczytać pod linkiem: KLIK
[…]
MB: I zaczęły się wtedy te straszne lata okupacji niemieckiej?
JKP: Zaczęły się lata okupacji niemieckiej. Dla mnie to nie były tak straszne lata, dlatego że byłem młody. Wtedy wszystko jest nieco lepsze, aniżeli później. Były to lata, w których się wierzyło w coś, przede wszystkim w zwycięstwo. Co do tego, panowała w zasadzie jednomyślność. Nikt sobie nie wyobrażał, żebyśmy nie zwyciężyli w tej wojnie. Rzeczywiście, przy okazji, żeśmy zwyciężyli. Nawet to przesunięcie Polski o trzysta kilometrów na zachód miało swoje znaczenie. Muszę powiedzieć, że dla mnie to był bardzo ciekawy okres życia. Dlatego, że byłem jednym z tych nielicznych ludzi, którzy mogli iść naprzód, na zachód. Byłem pierwszym człowiekiem, który wchodził do różnych miast, co było bardzo interesujące. Na przykład pamiętam bardzo dobrze jak wszedłem do miasta Nysy i tam widziałem niedokończone kolacje Niemców, którzy uciekali w takiej panice, że jeszcze te niektóre dania i talerze były ciepłe. Tak że miało się satysfakcję, że ktoś się nas boi.
[...]
MB: Właśnie! Jak pan dotarł do Włoch?
JKP: Wtedy się zajmowało ziemie zachodnie. Wtedy oczywiście byliśmy pierwszymi ludźmi, którzy tam wchodzili, bo Niemcy uciekali w góry, jak tylko mogli. W ogóle nie było tam nikogo. Jak żeśmy przechodzili to była jeszcze gorąca kolacja, bo oni tak uciekali przed nami. Oczywiście ulegali propagandzie Goebbelsa, między innymi że my jesteśmy „ludożercy”, więc się bali. Doszliśmy do Nysy i postanowiliśmy już tam zostać, żeby się rozejrzeć. Szczególnie, że jest to miejsce dogodne z wielu względów. Przede wszystkim widać na niedalekim horyzoncie góry, a więc możność ucieczki. Poza tym miasto było tylko częściowo zniszczone. Stare miasto było spalone zupełnie i to na tej zasadzie, że jakiś niemądry generał sowiecki powiedział, że to, co jest za Nysą to już są Niemcy i można tam robić co się chce. Oni nie rozróżniali Nysy jednej, od drugiej, bo są oczywiście dwie rzeki Nysy. I zaczęli niszczyć to wszystko, co było po drugiej stronie tej Nysy wschodniej. Tam żeśmy byli, myślę, że kilka miesięcy i organizowaliśmy wszystko od początku, do końca. Nikogo innego nie było, żeby organizował. Najpierw chodziliśmy po starych, niemieckich urzędach, żeby się zorientować, co ten urząd załatwia. Na zasadzie napisów, które były jeszcze na drzwiach, że to jest urząd od tego, tamten jest urząd od tamtego, bo niby skąd my możemy wiedzieć, czym się starostwo zajmuje. Tam były dwa starostwa wprowadzone, ponieważ było starostwo miejskie i starostwo powiatowe, więc to wszystko było bardzo skomplikowane. Partii jeszcze wtedy nie było na miejscu. Partia się pojawiła znacznie później, jak już było dosyć bezpiecznie.
MB: Tam pana zastał koniec wojny, jak był pan w Nysie?
JKP: Tak. Pamiętam nawet, że był koniec wojny dosyć głośno obchodzony. Wszyscy strzelali, kto tylko miał z czego strzelać i postrzelili w oko mojego przyjaciela, któremu groziła ślepota. Znalazł się tam starszy pan, pewnie miał może czterdzieści lat, może więcej, który nie wiadomo jak, tam się zjawił. Okazało się, że był lekarzem i okazało się, że zjawił się dlatego, że szukał córki, która gdzieś zaginęła. I rzeczywiście tę córkę znalazł, a sam był wybitnym, jak się okazało później, specjalistą od oczu. Był wybitnym okulistą. Operował tego przyjaciela, któremu uratował wzrok, a jednocześnie nami się w jakiś sposób zajął. Potrafił rozmawiać z różnymi Rosjanami z pozycji autorytetu. Oni wszyscy jego uważali za takiego uczonego. […] Było bardzo wielu ludzi, dla których nie było nigdzie miejsca, bo jak długo można żyć w lesie, a poza tym te lasy już były penetrowane. Trzeba było w jakiś sposób robić dokumenty, które by miały potwierdzenie, że są prawdziwe. Otóż myśmy tam natrafili z przyjacielem na Wydział Rejestracji Cudzoziemców, co było zasadniczym odkryciem z naszego punktu widzenia. Ten mój przyjaciel znał kilka języków, (między innymi szwedzki i niemiecki i francuski) na tyle, że mógł komponować nazwiska, które brzmiały prawdopodobnie i wpisywaliśmy je do ksiąg, tym atramentem, który tam był na miejscu. Tak że były nie do rozróżnienia, miały potwierdzenie. Potem te paszporty, już z nazwiskami, ale bez fotografii oczywiście, trzeba było jakoś rozprowadzić [...]
MB: Ale udało się panu uciec stamtąd? Pan postanowił przejść przez zieloną granicę na Zachód?
JKP: Nie tak od razu, bo nie bardzo wiedziałem jeszcze. Nie miałem żadnych chodów, ani żadnych możliwości tego rodzaju. Ale ostatecznie, jak się już jest w sytuacji podbramkowej, to trzeba się decydować dosyć szybko, co zrobić dalej. […]W sytuacji jaka się wytworzyła, musiałem jednak szukać radykalnego wyjścia, to znaczy po prostu opuścić kraj. Nie było innego wyjścia. Poszedłem z kolegą, na piechotę, do granicy, która biegła szczytami gór. To nie były duże góry, ale w każdym razie, tam było najbezpieczniej, żeby pójść. Doszliśmy do Jeleniej Góry i tam już można było skręcać na Czechosłowację [...] |
_________________ Zapraszam do: Muzeum w Nysie // Neisser Kultur- und Heimatbund e.V. |
|
|
|
 |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
phpBB by
przemo
Strona wygenerowana w 0,1 sekundy. Zapytań do SQL: 10
|