|
Forum Historii Nysy
Serwis społecznościowy poświęcony historii miasta Nysa
|
Zburzenie wieży ratuszowej w marcu 1945 r. |
Autor |
Wiadomość |
ralf
Administrator
Dołączył: 07 Lis 2017 Posty: 3085 Skąd: Kraków
|
Wysłany: 2023-11-11, 23:22 Zburzenie wieży ratuszowej w marcu 1945 r.
|
|
|
W 1965 r. w czasopiśmie „Neisser Heimatblatt” ukazał się artykuł, w którym m.in. opisano chwile zburzenia wieży ratuszowej w 1945 r. Autorem tekstu był naoczny świadek tego wydarzenia, którego nazwisko podano wówczas tylko do wiadomości redakcji.
Świadek napisał, że w dniu 21 marca 1945 roku, około godziny 13:00, jechał samochodem osobowym marki „Adler-Trumpf-Junior” z kierunku dzis. mostu Kościuszki w stronę Rynku. Auto należało do doktora Kurta Thassler'a (ur. 1904), który siedział obok i był lekarzem sztabowym nyskiego Volkssturmu, a mieszkał w pobliskich Kopernikach (Köpernigk). Po drodze, niedaleko restauracji „Erholung” (ul. Wyspiańskiego), potem przy budynku poczty na ul. Krzywoustego i wreszcie w Rynku, musieli się parę razy zatrzymać z powodu nalotu powietrznego. Po wjechaniu na Rynek stanęli przy kamienicy, gdzie mieściło się kino i hotel Liebig'a. Nad miastem krążył wtedy rosyjski dwusilnikowy samolot szturmowy, dodatkowo słychać było huk sowieckich dział artylerii 17,2 (zapewne chodzi o kal. 15,2 cm) i dział piechoty. Przez prawie 20 minut stali w wejściu do kina, gdy nagle rozległ się grzmot i wieża ratuszowa runęła. Wygięła się jeszcze przed tym, jakby ostatnim ukłonem chciała się pożegnać. Było to dokładnie o godzinie 13:30. Świadek nie był pewien, czy to bomba lotnicza, czy może pocisk artyleryjski obrócił w gruzy ten odrestaurowany dziewięć lat wcześniej zabytek jego rodzinnego miasta. Nysa była bowiem wtedy zarówno pod ostrzałem artylerii, jak i pod nalotem bombowym. W czasie publikacji przedmiotowego artykułu (1965 r.) autor twierdził, że wieżę ratuszową zniszczyła raczej bomba lotnicza, ponieważ wieża runęła w stronę sklepu Springer'a w Rynku, a jej wiatrowskaz uderzył w witrynę z piernikami, o dziwo nie niszcząc szyby. Jak się okazało, świadek ten był jedynym rodowitym Neisserem, który na własne oczy widział to wydarzenie. Zauważył wtedy idącego do nich od strony ul. Wrocławskiej samotnego rodaka, którym okazał się jego dawny kolega z klasy, Erhard K. z Kałkowa (Kalkau). Oszołomieni mężczyźni stali w trójkę przed ruinami zniszczonej wieży, a ogromna chmura pyłu powoli na nich opadała. Rynek, który do tego dnia był mało zniszczony, nagle stał się goły (z tego co pamięta świadek, to do dnia 21 marca 1945 r. na Rynku tylko apteka Goldmann'a została trafiona bombami i spłonęła).
Tłumaczenie i opracowanie: ralf |
_________________ Zapraszam do: Muzeum w Nysie // Neisser Kultur- und Heimatbund e.V. |
|
|
|
|
ralf
Administrator
Dołączył: 07 Lis 2017 Posty: 3085 Skąd: Kraków
|
Wysłany: 2023-11-22, 23:13
|
|
|
Okazuje się, że świadek, który napisał wspomniany w powyższym poście artykuł w 1965 r., już 9 lat wcześniej, czyli w 1956 r. opisywał tę samą historię, również na łamach „Neisser Heimatblatt”. W tym wcześniejszym opracowaniu pisał, że:
W dniu 21 marca 1945 r. był zakwaterowany w Sławniowicach (Gross-Kunzendorf) jako członek oddziału „VI-b” przy sztabie nyskiego Volkssturmu. Wraz z dr. Thassler'em otrzymali polecenie, by pojechać do Nysy i odzyskać ze szpitala miejskiego części cennego aparatu rentgenowskiego oraz narzędzia chirurgiczne. Żaden z nich nie wiedział wtedy, gdzie dokładnie przebiega linia frontu. Podróż ze Sławniowic do Miednik (Kupferhammer) przebiegała dość sprawnie, poza kilkoma przymusowymi przerwami, spowodowanymi kryciem się przed przelatującym nad nimi rosyjskim samolotem. Dłuższy postój zrobili na ul. Powstańców Śląskich (Pulvermühlenstrasse), gdzie stare drzewa zapewniły im dobrą ochronę. Oprócz odgłosu detonujących bomb, od czasu do czasu można było usłyszeć eksplozje pocisków artyleryjskich. Około południa zrobiło się znowu spokojniej i mogli pojechać dalej ul. Wyspiańskiego, przy restauracji „Erholung”. Zauważyli wówczas, że wieża stojącego obok kościoła garnizonowego otrzymała niewielkie trafienie, ale ledwo zauważalne. Nie było wokół nich widać prawie żadnego człowieka. Skręcili w ulicę Bohaterów Warszawy (Hindenburgstrasse), którą pokonali z zawrotną prędkością. Wtedy nie było na niej widać prawie żadnych zniszczeń. Dopiero Plac Staromiejski (Altstädter Platz) i ul. Mariacka (Marienstrasse) miały nosić wyraźne ślady ostrzału i bombardowań. W szpitalu miejskim przy ul. Bohaterów Warszawy pracowało jeszcze kilka sióstr elżbietanek, które pomogły im w demontażu i załadunku cennych części aparatu rentgenowskiego. Spod szpitala wrócili również ulicą Bohaterów Warszawy pod restaurację „Cafe Irmer”, przy skrzyżowaniu z ul. Krzywoustego (Berlinerstrasse). W końcu dojechali na Rynek i — jak już świadek napisał w poprzedniej relacji — pod wejście do hotelu Liebig'a. Stamtąd wybiegli w stronę ul. św. Piotra (Peterstrasse), kucnęli za ścianą drogerii Braunerta i właśnie z tego miejsca obserwowali ostatnie chwile istnienia wieży ratuszowej. Wieża runęła o godz. 13:20, a autor tej relacji – jak sam o sobie pisze — był prawdopodobnie jedynym mieszkańcem Nysy, który widział jej zawalenie się (dr Thassler, podobnie jak napotkany na Rynku kolega z Kałkowa, pochodzili z powiatu nyskiego). Po wszystkim opuścili Nysę, nie wpadając już ponownie pod ostrzał. Po kilku kilometrach zatrzymali się i spoglądnęli wstecz na płonące miasto. Przez brak wieży ratuszowej jego sylwetka zmieniła się tak bardzo, że trudno im było się zorientować, gdzie co stoi. Kilka dni później sytuacja jeszcze bardziej się pogorszyła, wtedy to w wyniku pożaru został zniszczony wyjątkowy, stromy dach kościoła św. Jakuba. Świadek zakończył swój artykuł wymownym i aktualnym na tamten czas stwierdzeniem: „Miasto szczytów i wież umarło!”
Oba ww. opisy tego samego świadka, których powstanie dzieli okres 9 lat, zdają się być dość spójne i wzajemnie się uzupełniające. Powodem tego zapewne jest stosunkowo krótki czas (odpowiednio 11 i 20 lat), jaki upłynął od tych opisywanych, tragicznych wydarzeń. Niemniej czytając czyjeś wspomnienia, w szczególności te pisane po kilkudziesięciu latach, należy mieć na uwadze, że pamięć ludzka potrafi być niezwykle zwodnicza i nierzadko coś się komuś pomyli, coś nałoży się na coś, coś się zapomni, a nawet coś się doda. Miałem już styczność z tego typu sytuacjami, więc warto o tym pamiętać. |
_________________ Zapraszam do: Muzeum w Nysie // Neisser Kultur- und Heimatbund e.V. |
|
|
|
|
ralf
Administrator
Dołączył: 07 Lis 2017 Posty: 3085 Skąd: Kraków
|
Wysłany: 2023-11-24, 19:47
|
|
|
W 1956 r. w „Neisser Heimatblatt” ukazał się jeszcze jeden artykuł dotyczący zniszczenia wieży ratuszowej, ale już nie samego momentu jej runięcia, lecz wydarzeń, które rozegrały się na krótko po tym. Autorem artykułu był Hans Willimsky, po wojnie zamieszkały w Berlinie. Napisał on, że:
"W 1944 r. w wieku 55 lat zostałem powołany do „Pomocy Technicznej” (niem. Technischen Nothilfe) we Wrocławiu. Przydzielono mnie do kompanii opolskiej w rejonie Legnicy (Liegnitz), gdzie budowaliśmy zapory przeciwczołgowe. W dniu 15 marca 1945 r. przybyliśmy do Nysy i zostaliśmy zakwaterowani w dawnym browarze Kahl'a, który wówczas był fabryką farb. Ponieważ nie mieliśmy tam kuchni polowej, przenieśliśmy się do Domu Misyjnego św. Krzyża (Missionshaus Heiligkreuz), gdyż posiadał on zaplecze kuchenne. Byłem Nysaninem, więc to ja otrzymywałem rozkazy. Centrum dowodzenia znajdowało się w budynku, w którym mieszkał doktor Nissen (róg dzis. ul. Marcinkowskiego i ul. Dąbrowskiego). Tamtejsze pomieszczenia jednak okazały się zbyt małe dla personelu dowodzącego, więc centrum przeniesiono do stojącego naprzeciwko budynku urzędowego. Ten budynek z kolei okazał się nie wystarczająco kuloodporny, więc personel przeniesiono do gmachu gimnazjum przy ul. Sobieskiego (Schulstrasse). Jako dowódcy wszystkich jednostek w Nysie i okolicy, musieliśmy meldować się tam o godzinie 20:00, a zwalniano nas rano o godz. 7:00. Jedzenia i picia było tam pod dostatkiem.
Jak zwykle wczesnym rankiem pojechałem rowerem do Domu Misyjnego św. Krzyża i położyłem się spać w swoim pokoju, który dzieliłem z pewnym sprzedawcą rowerów z Legnicy. Około południa mój towarzysz zawołał mnie na obiad i zaraz potem spytał: "Czy nie miałeś takiej szpiczastej wieży? Już jej nie ma". Podskoczyłem wtedy do okna. Wieży ratuszowej rzeczywiście już nie było.
Dowódcą naszej kompanii był brat dentysty Kasperkowitz'a, więc po południu zapytałem go, czy mógłbym w tym dniu wyjechać do dowództwa trochę wcześniej, żeby zabrać coś ze swojego mieszkania w mieście. Ruszyłem, jechałem szybko by zobaczyć upadłą wieżę. Będąc na rogu ul. Celnej i Rynku zauważyłem, że kamienna część wieży, aż do wysokości korony, niejako nadal stała, poza niedużymi uszkodzeniami.
Będąc po prawej stronie Rynku widziałem już, że z wieży nie zostało nic. Później spostrzegłem leżący na chodniku kompletny, żelazny szkielet hełmu wieży, pomiędzy dawną wartownią, a drzwiami sklepu Springera. Brakowało ok. pół metra, by końcówka tego szkieletu sięgnęła owych drzwi. Gałka ze szczytu wieży ratuszowej była w dolnej części tak mocno zmiażdżona, że wyglądała jak w połowie ucięta. Ani dawny kościół (wówczas Hala Miejska – Stadthalle), ani Kasa Oszczędnościowa (Sparkasse) nie zostały uszkodzone.
O północy przyszedł sierżant pionierów i przyniósł pod pachą cylindryczny, mosiężny pojemnik o wymiarach około 35 x 15 cm, a następnie przekazał go generałowi. Były to dokumenty, które znajdowały się w gałce wieży ratuszowej w tzw. kapsule czasu. Generał posłał po kwatermistrza, który musiał dać sierżantowi butelkę sznapsa.
Wczesnym rankiem spłonęły ogromne zapasy siana i słomy, którymi dysponowała administracja wojskowa, a które były składowane przy stadionie miejskim, od strony tzw. hangard 9."
Na koniec artykułu kilka zdań w powyższej sprawie dodał jeszcze od siebie ówczesny redaktor „Neisser Zeitung” o nazwisku Alfred Jahn, który napisał:
"My, tj. resztki administracji miasta, przenieśliśmy się początkowo do kwatery tymczasowej w Sławniowicach (Gross-Kunzendorf). Pewnego wieczoru, nie pamiętam którego dnia, pojawił się łącznik z Nysy i dostarczył wspomnianą „kapsułę czasu”. Ówczesny burmistrz Schwaniger (później otruł się wraz z żoną i dwójką dzieci w czeskim obozie) przekazał mi go w ramach odpowiedzialności, abym mógł zdecydować o jego dalszym losie. Miałem więc w rękach dokumenty, stare i nowe, gazety, monety itp., które miały opowiedzieć przyszłym pokoleniom o historii miasta i jego wieży ratuszowej. Spojrzałem na jeden z tych dokumentów, dotyczący renowacji wieży, która została ukończona 9 lat temu. Ogarnęło mnie wtedy bardzo dziwne uczucie, ponieważ sam ten dokument napisałem i nigdy nie myślałem, że zobaczę go ponownie. Pojemnik wraz z zawartością przekazałem - bo cóż innego miałem zrobić - do naszego magazynu w Thomasdorf koło Freiwaldau (dzis. Domašov koło Jesenika w Czechach). Tam, w przestronnej hali, mieliśmy dużą część naszych archiwów miejskich o niezastąpionej wartości, akta administracyjne, maszyny do pisania, liczenia i szycia w dużych ilościach, lekarstwa i podobne rzeczy. Zostały one oddane pod opiekę człowieka o nazwisku Glombek w nadziei, że wrócą do Nysy lub pojadą w głąb Niemiec drogą przez Czechy. Całkowita katastrofa, która wkrótce nastąpiła, rozwiała jednak te nadzieje." |
_________________ Zapraszam do: Muzeum w Nysie // Neisser Kultur- und Heimatbund e.V. |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
phpBB by
przemo
Strona wygenerowana w 0,079 sekundy. Zapytań do SQL: 8
|